Autor: admin

Dlaczego nastolatki uciekają z domu?

Złość na rodziców, samotność, problemy w domu najczęściej wpływają na to, że w głowie nastolatka rodzi się pomysł na ucieczkę z domu. Zanim jednak zdecyduje się na ten krok, zazwyczaj nawarstwia się w nim wiele emocji i zdarzeń.

Gdy w domu brakuje poczucia bezpieczeństwa

Niebezpieczeństwo, krzywda, przemoc – z tym nie radzą sobie często dorośli, a co dopiero dzieci. Życie w biedzie, doświadczanie molestowania psychicznego lub seksualnego jest często powodem do tego, aby uciec z miejsca, gdzie brakuje poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Rodzice nadużywający alkoholu, narkotyków, zaniedbujący dzieci to trudne sytuacje, z którymi nastolatek może sobie nie poradzić.

Nie tylko z patologicznych domów

Nastolatki nie uciekają tylko z patologicznych środowisk. Takie rzeczy zdarzają się także w tzw. dobrych domach. Tam, gdzie brakuje bliskości, zrozumienia, uwagi, młody człowiek może czuć się nieakceptowany, niekochany, odrzucony. Rodzice są wówczas zdziwieni, że przecież dziecko wszystko ma, więc w czym jest problem? A nastolatek? W ten sposób chce ich sobą zainteresować.
Czasami powodem do ucieczki może być nadopiekuńczość rodziców, ich nadmierne wymagania, którym dziecko nie jest w stanie sprostać. Zbyt rygorystyczne zasady, akceptacja nastolatka tylko pod określonymi warunkami, również mogą być bodźcem do tego, aby uciec z domu. Wtedy w młodym człowieku może zrodzić się złość, że nie może się usamodzielnić, nie może mieć własnego zdania, nikt się z nim nie liczy. Czuje się zniewolony i usidlony, a chciałby przecież poczuć choć trochę wolności i niezależności. Wtedy właśnie ucieczka z domu jawi mu się jako coś, co mu tę wolność da.

Syndrom Jasia Wędrowniczka

Zdarzają się też i takie ucieczki, które wynikają z potrzeby poznawania innych ludzi. Opuszczający rodzinne gniazdo nastolatek załapuje wówczas syndrom Jasia Wędrowniczka i zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że w domu zamartwiają się o niego rodzice. Przygoda wakacyjna jest dla niego tyle ciekawa i ekscytująca, że samowolnie jest w stanie ją przedłużyć. Nie ma dla niego znaczenia to, co w tym czasie przeżywają poszukujący go rodzice. I niekoniecznie też opóźniony powrót do domu związany jest z tym, że dzieje się w nim coś złego. Wakacyjne ucieczki wynikać też mogą z nieporozumienia z rodzicami, którzy zabraniają wyjechać dziecku ze swoją dziewczyną/chłopakiem, bo nie akceptują tego związku.
Bez względu na powód uciekające z domu dziecko nie zdaje sobie sprawy z tego, że na ulicy czeka je bezradność, strach, głód i zimno.

Powrót do domu lub ośrodka wychowawczego

Co roku z domu ucieka kilka tysięcy nastolatków, a tego typu akcje nasilają się zwłaszcza w okresie wakacji. Aby nie doszło do takiej sytuacji, warto nie unikać trudnych, szczerych rozmów. Praca nad zachowaniem więzi rodzinnych i społecznych nie jest łatwa, ale konieczna, jeśli rodzic nie chce, aby dziecko zaczęło uważać, że ucieczka z domu jest wygodniejszym rozwiązaniem. Warto wiedzieć, że w Polsce nie ma schronisk dla uciekających nastolatków, ani innych instytucji, które pomogłyby rozwiązać ten problem. Z reguły pozostaje kwestia natychmiastowego powrotu do domu lub ośrodek szkolno-wychowawczy.

Hejt w sieci – jak pomóc prześladowanemu dziecku?

Mowa nienawiści i pogardy staje się coraz poważniejszym problemem w internecie. Na portalach społecznościowych, do których tak chętnie zaglądają młodzi ludzie, szerzy się tzw. „hejt”, który może bardzo boleśnie dotknąć nastolatka i z którym może sobie sam nie poradzić. Jest formą przemocy psychicznej, na którą trzeba jak najszybciej zareagować.

Anonimowość i bezkarność

„Hejt” pochodzi od angielskiego słowa „hate”, czyli nienawiść. W internecie przejawia się obraźliwymi komentarzami, wpisami, obrazkami, memami, filmami. Cel jest zawsze jeden – kogoś ośmieszyć i upokorzyć. Hejterzy są anonimowi i bezkarni, a tego, co piszą, nie mieliby zapewne odwagi powiedzieć drugiej osobie, patrząc w oczy.

Ofiary hejtu

Młodzi ludzie w okresie dojrzewania, czyli budowania własnej tożsamości, często są bardziej wrażliwi na krytykę. Kiedy w stosunku do nastolatka ktoś zaczyna zachowywać się wrogo i ośmiesza go, to wówczas nie wie, jak sobie z tym poradzić. Prześmiewcze teksty, agresywne teksty zaburzają jego poczucie wartości. Zaczyna nawet wierzyć, że te kłamstwa pod jego adresem są prawdą. Wówczas zamyka się w sobie, izoluje od rówieśników, nie chce chodzić do szkoły. Odczuwa wstyd, lęk, upokorzenie i odrzucenie. Robi się apatyczny, traci apetyt lub wręcz przeciwnie więcej je, ma gorsze wyniki w nauce, często reaguje agresywnie. Nierzadko popada w depresję czy zaburzenia psychosomatyczne. U nastolatka mogą pojawić się także myśli samobójcze. To różne objawy, które mogą świadczyć o tym, że dziecko stało się ofiarą sieciowego hejtu.

Poważny problem

Wiele portali społecznościowych (np. facebook) pozwala szybko zgłosić hejterskie posty, aby zablokować zablokować ich autora. Za takie działanie grozi też kara grzywny czy nawet wyrok w postaci ograniczenia lub pozbawienia wolności do roku. W przypadku, gdy hejterem okaże się osoba z najbliższego otoczenia dziecka, wówczas warto porozmawiać z wychowawcą, dyrektorem szkoły, rodzicami dziecka.
Jeśli nasze dziecko stanie się ofiarą hejtu, to przede wszystkim musi wiedzieć, że może na nas liczyć. Taką sprawę trzeba potraktować poważnie, bo dla młodego człowieka nie jest to błahy problem. Musi też wiedzieć o tym, że to nie on jest winny tej sytuacji, że kłamstwa i obraźliwe teksty, jakie kierowane są pod jego adresem, wynikają z tego, że to hejter ma problemy ze swoimi słabościami i jest niedowartościowywany. Dziecko musi też być zapewnione, że rodzic rozumie jego emocje, żal, smutek, złość itd. oraz że rodzic nie pozwoli je dalej krzywdzić.

Nie reagować agresją

Ważne jest także to, aby zniechęcić dziecko do odwetu i uczulić je na to, aby nie reagowało na zaczepki hejtera, bo to go będzie jeszcze bardziej zachęcało do działania. Agresja będzie rodziła jeszcze większą agresję. Warto więc odpuścić sobie słowne potyczki.
Często nastolatkom wydaje się, że ich działania w sieci są bezkarne i nie ma szans na to, aby dowiedział się o nich świat realny. Tymczasem stanowcza reakcja rodziców, opiekunów, nauczycieli ma szansę uświadomić im, że za to również ponosi się konsekwencje.

Jak bez porażek wychować jedynaka?

O jedynakach często myśli się stereotypowo: egoiści i samoluby. Często jednak jest to błędna ocena. Jedynak tak, jak i każde inne dziecko uczy się zachowań poprzez obserwację i naśladowanie. Im więcej będzie miał różnych doświadczeń społecznych, tym będzie mocniejszy psychicznie.

Swój świat

Jedynacy jako małe dzieci swój świat kreują głównie w swojej wyobraźni. Nie mając rodzeństwa, to tam wymyślają sobie różne rozrywki, „przyjaciół”, a zabawki traktują jak brata albo siostrę. W tym swoim małym świecie czują się najlepiej. Takie zachowania rozwijają kreatywność, ale niekoniecznie w ten sposób można przygotować ich do kontaktów z innymi ludźmi w prawdziwym życiu. Ich planowanie w tym zakresie – co się wydarzy, co kto powie i odpowie, czyli scenariusze z własnego świata – nie sprawdzają się w realu. Dlatego jedynacy jak najwcześniej powinni mieć kontakt ze swoimi rówieśnikami i innymi osobami, aby umieć w przyszłości oddzielać te dwie sfery.

Bez klosza

Choć to może trudniejsze niż w przypadku rodzin wielodzietnych, to jednak trzeba pozwolić dziecku podejmować decyzje i popełniać błędy. Nadopiekuńczość może tylko hamować jego rozwój. Każdy rodzic boi się o swoje dziecko i jest to normalne zachowanie, ale nadmierna koncentracja na nim może okazać się tylko ograniczającymi ruchy „szelkami”. Do tego jeszcze niejeden rodzic jedynaka uważa swoje dziecko za główne źródło radości i dobrego nastroju, kumpla czy realizatora rodzicielskich ambicji, a w przyszłości – za jedynego opiekuna. To spore obciążenie dla młodego człowieka. Obu stronom wyjdzie więc na dobre, jeśli poza częścią wspólną, będą umiały także żyć własnym życiem.
Nie musi mieć wszystkiego
Bez względu na to ile ma lat – nie musi mieć wszystkiego, co tylko wskaże palcem. Nie trzeba mu cały czas poświęcać swojej uwagi i pokazywać, że każdy potrzebuje własnej przestrzeni do rozwoju. Z jedynakami bywa też tak, że chcą mieć wszystko dla siebie („bo im się należy”) lub wręcz odwrotnie, są zbyt hojni. Takie zachowanie trzeba wypośrodkować, czyli nauczyć zarówno mądrze się dzielić z innymi, jak i wiedzieć, kiedy powiedzieć „stop”.

Nie tłumacz się

Niektórych rodziców dopadają wyrzuty sumienia i przepraszają, że „nie dali” dziecku rodzeństwa. To jednak może wywoływać skutek odwrotny, czyli jedynak zacznie odczuwać, że rodzina jest jakoś „wybrakowana”. Rodzic nie może też brać sobie do serca zarzutów dziecka, że jest przez niego jedynakiem. Zdarza się także, że to dziecko siebie obciąża za to, że nie ma rodzeństwa. Zawsze warto wspomnieć wówczas w rozmowie o dobrych i mniej przyjemnych stronach związanych z posiadaniem rodzeństwa takich jak np. kłótnie. Za to już od najmłodszych lat powinno się organizować spotkania i zabawy z innymi dziećmi czy wspólne wyjazdy. To będzie również „poligon doświadczalny” dla jedynaka, który nauczy się kłócić, godzić, wyznaczać własne granice, ustępować, zawierać kompromisy, czyli samodzielnie rozwiązywać konflikty. Nie będzie się również czuł wówczas samotny.
Aby mądrze wychować jedynaka, przede wszystkim nie należy popadać w skrajność. Nadmierne poświęcanie mu uwagi, nadopiekuńczość może spowodować, że wyrośnie na niezaradnego życiowo człowieka. A przecież musi się jakoś uczyć tego, że za chwilę sam będzie kierował swoim życiem.

Jak rozmawiać z dzieckiem o alkoholu?

Zapewne zdecydowana większość rodziców boi się inicjacji alkoholowej swojego dziecka. Mając lub nie mając własnych doświadczeń w tym zakresie, to wyzwanie i tak budzi zazwyczaj mnóstwo obaw, zwłaszcza że młodzi ludzi chętnie manifestują swoją niezależność i dorosłość. To, jaką decyzję o spożyciu alkoholu podejmie dziecko, dużo zależy od relacji panującej w rodzinie oraz tego, jaki stosunek do alkoholu mają rodzice. Im więc jest on bardziej przyzwalający, większe jest jego spożycie niż chronienie przed nim, tym nastolatek częściej sięga po alkohol. A ten przecież znacznie utrudnia ich prawidłowy rozwój psychiczny i fizyczny. Osłabia zdolności uczenia się i zapamiętywania, ich mózg „przedwcześnie starzeje się”, a niektóre uszkodzenia, jakie w nim zachodzą, są trwałe i bywają problemem w życiu dorosłym.

Okoliczności i atmosfera mają znacznie

Po alkohol najczęściej sięgają po raz pierwszy 13-latki, a pierwsze upicie mają za sobą 15-16-latki. Jak więc zabrać się za rozmowę na ten trudny temat? Z pewnością przyda się do tego odpowiednie miejsce, w którym nikt nie będzie przeszkadzał i czas. Rozmowa powinna być szczera i otwarta. Niekoniecznie trzeba czekać do pierwszego wyjścia nastolatka na imprezę (co zdarza się najczęściej)… Inspiracją może być każda inna sytuacja – osoba pijana na ulicy, nastolatek usiłujący kupić alkohol w sklepie, impreza rodzinna itd. Rozmowa nie ma być monologiem, tylko wymianą myśli, spostrzeżeń, uczuć. Dziecko ma też prawo opowiedzieć o swoich preferencjach czy odczuciach. Podejmując tematykę alkoholu, warto stosować zwroty, które będą zachęcały do zastanowienia się nad hipotetyczną sytuacją („co byś zrobił, gdyby…”, „co myślisz o tym, że…”, „co byś zrobił na moim miejscu…” itd.) oraz pomagały wyrazić swoje zdanie (czyli w stylu: „wydaje mi się, że…”, „czuję, że…” itp.).

Nie szantażuj i nie zastraszaj

Wszelkie zwroty obrażające dziecko, zastraszające je, wywołujące negatywne emocje z pewnością nie ułatwią takiej rozmowy. Co więcej – nastolatek odbierze to jako próbę narzucenia mu swojego zdania i tym bardziej podejmie próbę zbuntowania się, aby udowodnić rodzicowi, że nie ma racji. Warto pomóc dziecku spojrzeć na jakąś alkoholową sytuację z innej perspektywy. Nie przyniosą także zamierzonego efektu próby szantażu, że „jeśli wypije, to …” ani oceniania, jak nastolatek zostanie odebrany przez innych.

Popracuj nad relacją z dzieckiem

Zarówno w tej rozmowie, jak i wielu innych, w których poruszane są trudne tematy, wielkie znacznie będzie miała dotychczasowa relacja z dzieckiem. Ważne, aby miało ono poczucie, że jest traktowane poważnie i podmiotowo, liczą się jego emocje, a rodzic jest wiarygodny w tym, co mówi i robi oraz nie ma problemu z okazaniem nastolatkowi swojej miłości.
Nie warto odsyłać dziecka na temat alkoholu z kwitkiem i tekstem w stylu „pogadamy o piciu, jak będziesz dorosły”. Im szybciej ten temat wypłynie i zostanie przedyskutowany, tym większa szansa na to, że gdy nastolatek znajdzie się w takiej sytuacji, to będzie wiedział, jak się zachować. Wbrew pozorom częstym powodem, dla którego młodzi ludzie nie sięgają po alkohol, jest to, że mogą zawieść zaufanie rodziców.

Pornografia internetowa – od przypadku do… problemu

Zdjęcia, filmy czy rysunki, które mają na celu wywołać pobudzenie seksualne, są dziś łatwo dostępne w różnych mediach. Pornografia zdominowała zwłaszcza internet, gdzie nastąpił lawinowy przyrost materiałów w tej tematyce i zdecydowanie łatwiej można do nich dotrzeć, czasami nawet mimochodem. Dlatego każdego dnia coraz więcej dzieci i młodzieży styka się z nią. Wiąże się to nie tylko z tym, że pozyskują wypatrzony obraz tej bardzo intymnej sfery człowieka, co może wpływać na to, jakie będą później tworzyć relacje z innymi ludźmi, ale także podejmować ryzykowne zachowania seksualne.

Częściej oglądają chłopcy

Z pornografią w sieci częściej mają kontakt chłopcy niż dziewczęta. W większości przypadków jest on raczej przypadkowy, rzadziej strony o tematyce seksualnej pokazuje kolega/koleżanka. Zainteresowanie pornograficznymi treściami odbywa się już zazwyczaj w wieku 11-12 lat i rośnie z wiekiem. Chłopcy w wieku 17-18 lat robią to najczęściej. Często ten kontakt nie poprzedza rozmowa z rodzicem lub nie ma żadnego konkretnego zakazu, aby nie zaglądać na strony o tematyce seksualnej. Nastolatki oglądają nie tylko nagie osoby, ale również materiały, które pokazują stosunek lub intymne części ciała. Zdarza się, że trafiają także na filmy, gdzie uwypuklona jest także przemoc w czasie seksu. Takie doświadczenia wpływają potem m.in. na to, że nastolatki decydują się na wysyłanie swoich nagich lub prawie nagich (tzw. seksting) zdjęć innym.

Gdy pornografia zaczyna uzależniać…

Oglądanie pornografii w internecie może działać uzależniająco, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży. Nałogowe przeglądanie stron poświęconych treściom seksualnym wiąże się z większym ryzykiem uzależnienia. Badania z dziedziny neurobiologii pokazują bowiem, że w mózgu kilkulatka czy nastolatka dochodzi do zaburzeń tzw. ośrodka nagrody i zmian, które są analogiczne do tych, które zachodzą w przypadku uzależnień od substancji psychoaktywnych.
Z uzależnieniem problem zaczyna się w momencie, gdy nastolatek na pierwszym miejscu zaczyna stawiać oglądanie zdjęć, filmów czy stron erotycznych. Podświadomie cały czas o tym myśli, poszukuje wrażeń i doznań seksualnych. Może to się kończyć masturbacją i doświadczaniem orgazmu, czyli uzyskania stanu specyficznej euforii. Przejawem nałogowego zainteresowania pornografią jest także natręctwo seksualne, czyli zastanawianie się jak dana osoba wygląda nago, jakby to było, gdyby razem poszli do łóżka, jakby się ubrała, jakie byłyby jej doznania itd. Osoba uzależniona w miarę upływu czasu potrzebuje coraz silniejszej stymulacji, aby osiągnąć satysfakcję. Dlatego sięga po filmy, gdzie pojawiają się elementy fetyszu, transwestytów, molestowanie seksualne, przemoc itd.
Młody człowiek oglądający nałogowo pornografię nie stroni także od agresywnych zachowań, sięga po alkohol czy dopadają go myśli samobójcze. Traci wrażliwość i ma problem, aby z kimś się na stałe związać.

Pomóc zrozumieć seksualność

Rodzic może pomóc nastolatkowi zrozumieć, że seksualności nie można traktować tylko przedmiotowo i że jej jedynym celem nie jest osiągnięcie orgazmu. Warto też, aby miał większą kontrolę nad tym, co nastolatek przegląda w sieci, przypatrzył się, czy nie zmieniło się jakoś szczególnie jego zachowanie. Gdy zainteresowanie pornografią okaże się uzależnieniem, wówczas pozostaje jeszcze terapia w ośrodkach leczenia młodzieży. Jej głównym celem jest odwrócenie uwagi od internetowej erotyki oraz znalezienie alternatywnego hobby, które pozwoli też rozładować różne napięcia.

Gdy nastolatek idzie na imprezę…

W przedpokoju obwieszcza tylko krótko „Idę na imprezę… Pa…” i zostawia zaskoczonego tym faktem rodzica. Wówczas tego drugiego dopada jeszcze niepokój, obawa i tysiące myśli oraz pytań galopujących przez głowę, których nie zdążył zadać…

Dyskretna kontrola

Nastolatek chce być dorosłym i tak być traktowanym, ale przecież w świetle prawa, to jednak cały czas rodzice odpowiadają za niego. Taka sytuacja nie powinna więc zakończyć się na wyjściu dziecka, ale przynajmniej krótkiej rozmowie, z której będzie wiadomo, dokąd wychodzi, z kim i o której wróci. I tu zaczyna się starcie dwóch obozów. Młody człowiek chce maksymalnej wolności w każdym zakresie, dorosły rzuca wiele ograniczeń i zakazów. Tak jak w przypadku używek nie ma nad czym dyskutować, tak w przypadku ustalenia godziny powrotu do domu można jeszcze pertraktować. Gdy jednak zostanie „kompromisowo” ustalona, dziecko musi punktualnie zjawić się w domu bez względu na to, jak dobrze się będzie w tym momencie bawić.
Można także zaoferować swoją pomoc w zakresie podwiezienia na imprezę czy odebranie z niej albo rozwiezienie znajomych. Zawsze jest to sposób na dyskretne kontrolowanie sytuacji.

Pokusa czeka na mieście…

Wyjście na imprezę na miasto czy do kolegi do domu wiąże się z wieloma pokusami. Na temat alkoholu, narkotyków, dopalaczy czy papierosów trzeba porozmawiać i postraszyć nawet konsekwencjami. Warto także poruszyć kwestię seksu. Nie straszyć, że jest zły, ale uświadomić, że może skończyć się ciążą. Rozmowa bez kazań i nie tylko poruszająca antykoncepcję. Nastolatki wiedzą bardzo dużo o seksie przez dostęp do informacji w sieci. Jednak warto im przekazać, że poza tym, że jest czymś normalnym w życiu każdego człowieka, to jednak powinny prowadzić do niego pewne etapy. Trzeba trochę czasu, aby poznać drugą osobę, jej charakter, poczuć jakąś bliskość, uczucie. Dopiero później przychodzi czas na to, aby poznać wzajemnie swoją nagość, spróbować pieszczot i czy zdecydować się na stosunek. Przypadkowy seks może być nie tylko niemiłym wspomnieniem, ale i kłopotem na całe życie. Inicjacja pod wpływem alkoholu to słaby start w życie seksualne.

Klucz do zaufania

Dobrze jest wcześniej dowiadywać się o takich faktach jak wyjście na imprezę. To zawsze pozwala z wyprzedzeniem porozmawiać na wiele trudnych tematów, podzielenie się własnymi doświadczeniami (popełnione błędy, imprezowe rozczarowania), poznanie zdanie nastolatka, jak się zapatruje na takie wyjście, co wie na temat używek itd. Hipotetycznie „przetrenować” sytuacje, kiedy młody człowiek dostanie jakąś propozycję w stylu: „napij się z nami”, „zajaraj z nami” itd., aby wiedział, jak zareagować, jak odmówić i był konsekwentny w tym. Powinien wiedzieć, że nie wszyscy muszą go lubić, a on niczego nie musi udowadniać.
Nastolatek nie zawiedzie zaufania rodzica i nie zrobi głupich rzeczy, jeśli mają dobrą relację, dużo ze sobą przebywają, rozmawiają na co dzień na wiele, nawet trudnych, wstydliwych tematów (alkohol, narkotyki, seks itd.). Powracając do nich w rozmowie przed imprezą i nie tylko, rodzic będzie wykazywał swoje zainteresowaniem i zaangażowanie w sprawach dziecka.

Kiedy nauczyć dziecko mówić NIE

Kiedy jest małe, jednym z pierwszych słów, jakie się często uczy, jest słowo „nie”. Wtedy ma ono raczej wydźwięk droczenia się z rodzicem, próby pokazania „charakterku” czy przeforsowania niektórych rzeczy na swoją stronę. Im jest starsze, tym ma coraz większą świadomość tego słowa. Warto popracować nad tym, aby dziecko nauczyło się odmawiać w sytuacjach zagrożenia lub w tych, kiedy asertywność jest wskazana.

Nie zarazić dziecka lękiem

Wyjazd bez rodziców, wieczorne wypady z rówieśnikami, samodzielny powrót ze szkoły – to kilka przykładowych okoliczności, w których młodego człowieka może spotkać jakaś niebezpieczna przygoda. Rodzicowi galopuje wówczas tysiące scenariuszy po głowie. Strach o to, czy coś się nie stanie jego ukochanemu skarbowi podpowiada najróżniejsze scenki rodzajowe, mimo iż zdecydowana większość z tych alternatyw zapewne się nie wydarzy. Mogą one jednak posłużyć jako sytuacje, które warto omówić z dzieckiem i uczulić na nie. Nie wystarczy jedna taka rozmowa, gdyż dziecko i tak niewiele z niej zapamięta. Nie chodzi również o to, aby zarazić je lękiem do tego stopnia, że będzie bało się wyjść z domu, myśląc, że za każdym rogiem czai się jakiś złoczyńca. Raczej ważne jest to, aby przekazać mu takie wzorce, dzięki którym będzie umiało zatroszczyć się o siebie samodzielnie.

Ile wie dziecko?

Podczas przeprowadzania tego typu rozmów warto sondować dziecko, ile samo wie na temat różnych zagrożeń i jakby się w takich sytuacjach zachowało. W ten sposób zapamięta znacznie więcej cennych wskazówek. Nie ma co przesadzać z ilością omawianych tematów – jeden spokojnie wystarczy na jedną rozmowę, aby dziecko za bardzo nie nastraszyć.

Poradzić sobie z rówieśnikami

W grupie rówieśniczej bywa różnie. Czasami dziecko jest straszone, szantażowane, a nawet bite. Nierzadko zdarza się także, że zabierane są mu jego rzeczy albo wyłudzane pieniądze. Dlatego warto je uświadomić, że nikt nie ma prawa tak się w stosunku do niego zachowywać i nie może bać się postawić. Jeśli dojdzie do takich sytuacji, powinno poinformować nie tylko rodziców, ale i nauczyciela.

Gdy nieznajomy coś proponuje…

Nie da się uniknąć na co dzień spotkań z nieznajomymi w najróżniejszych okolicznościach. Gdy taka osoba proponuje dziecku coś do jedzenia, zaczyna rozmowę, próbuje się dowiedzieć czegoś więcej na jego temat, deklaruje, że może je odprowadzić czy podwieźć do domu itp., to czasami takie sytuacje kończą się tragicznie. Młodego człowieka z jednej strony uczymy szacunku do osób dorosłych i uprzejmości w stosunku do nich. Z drugiej strony jednak trzeba je uczulać, aby nie brało nic od nieznajomych, nie wdawało się w takie dyskusje, a czasami nawet twardo się postawiło: „Nie znam pana, nie rozmawiam z panem” i poszukać pomocy u innego dorosłego np. sprzedawcy w sklepie.
Pewne scenki rodzajowe można nawet przećwiczyć z dzieckiem, aby sobie jeszcze lepiej mogło wyobrazić dane zagrożenie. Im więcej przekażemy mu cennych porad, tym większe są szanse, że w sytuacji zagrożenia będzie umiało skutecznie zaopiekować się sobą.

Choroba sieroca – poszczególne fazy

Mimo iż nazwa wskazuje, że choroba sieroca (inaczej nieorganiczny zespół opóźnienia rozwoju, hospitalizm) powinna dotyczyć dzieci pozbawionych rodziców, to jednak czasem dotyka tych, które rodziców mają. Jest to wówczas efekt zaburzonych relacji pomiędzy dzieckiem a jego opiekunem.

Zadzwoń i zapytaj o terapię w prywatnym ośrodku Oaza

Gdy brakuje rodzica… (nie tylko fizycznie)

Choroba sieroca występuje u dzieci, które nie mają odpowiednio zaspokojonych potrzeb emocjonalnych. Może ona pojawić się zarówno u tych, które są pozbawione rodziców, jak i tych, które przebywają dłuższy czas z dala od swoich opiekunów np. w wyniku leczenia w placówce medycznej, z powodu ich wyjazdu za granicę w celach zarobkowych. Zdarza się, że choroba sieroca jest efektem niewłaściwych relacji uczuciowych z rodzicami. Jej podłoże tkwi w nieprzywiązaniu się do opiekunów oraz w uczuciu odtrącenia. Nie zawsze musi być to brak biologicznej matki, tylko ważnej dla dziecka osoby dorosłej. Problem taki rodzi się np. w rodzinach patologicznych (z problemem alkoholowym, przemocą fizyczną, psychiczną itd.) Brak odczuwania miłości, niezaspokojona potrzeba przywiązania mają więc wpływ na nieorganiczny zespół opóźnienia rozwoju. Największe dysfunkcje pojawić się mogą pomiędzy 3 a 4 rokiem życia, gdy zakłócona zostanie więź z matką.

Etapy nieorganicznego zespołu opóźnienia rozwoju

Choroba sieroca przebiega w trzech fazach:

  • faza protestu – to pierwszy etap rozwoju choroby sierocej. Dziecku brakuje uczuć i domaga się ich poprzez płacz, krzyk, aby zwrócić na siebie uwagę. Jednak w miarę upływu czasu te objawy zaczynają ewaluować w kierunku agresywnych zachowań lub utraty zainteresowania otoczeniem. Możliwe są też symptomy fizyczne: kłopoty ze snem, wymioty, brak apetytu.
  • faza rozpaczy – w tej fazie dziecko robi się coraz smutniejsze i apatyczne. Może się też zacząć nocne moczenie się, utrata masy ciała, większa podatność na infekcje czy zaburzenia wzrostu. Dla tego okresu charakterystyczne są także pewne automatyzmy ruchowe takie jak np. kiwanie się na fotelu, ssanie kciuka. Dziecko, które ma nieorganiczny zespół upośledzenia rozwoju, będzie także szukało okazji, aby przytulić się do kogoś znajomego lub nieznajomego.
  • faza wyobcowania – w czasie jej trwania dziecko jest pozornie bardzo spokojne. W rzeczywistości zamyka się w sobie samym, odczuwa lęk, unika kontaktów z innymi, jest bierne i apatyczne. Zauważalne jest także to, że unika kontaktu wzrokowego – błądzi wzrokiem po ścianach (tzw. sufitowanie), zaczyna lekko odbiegać w rozwoju umysłowym od rówieśników.

Napisz do nas!

Z bagażem negatywnych doświadczeń w dorosłość

Dziecko, które doświadczyło choroby sierocej, może jej skutki odczuwać także w życiu dorosłym. Taki bagaż negatywnych emocji przekłada się potem na problemy w kontaktach z innymi. Jako dorosły nie radzi sobie ze sprzecznymi zachowaniami. Z jednej strony bardzo potrzebuje emocjonalnego zaangażowania, a z drugiej strony boi się przywiązania do drugiego człowieka. Ma też większe predyspozycje do rozwoju zaburzeń osobowościowych np. borderline, popadania w depresję czy zachowań agresywnych.
Leczenie choroby sierocej jest długim procesem, na który składa się terapia wychowawcza, terapia rodziny oraz stymulowanie dziecka do prawidłowego rozwoju.

Samookaleczanie – jeden z przejawów agresji

Cięcie się żyletkami, nożem czy jakiekolwiek inne formy samookaleczenia się przez dziecko oznaczają, że ma jakiś problem i nie umie sobie z nim poradzić. Zadawanie bólu jest jednym z przejawów agresji. Dziecko chce w ten sposób rozwiązać swój kłopot, bo nie zna innego sposobu na to. Kiedy więc zauważymy, że z synem czy córką dzieją się podobne rzeczy, warto poznać przyczyny problemu.

Zadzwoń i zapytaj o terapię w prywatnym ośrodku Oaza

Różne formy autoagresji

Tak drastyczne samookaleczenie się nie ma samo w sobie intencji samobójczych. Jednak część dzieci i młodzieży (zwłaszcza dziewcząt) decyduje się na takie zadawanie ran z różnych powodów. Wykorzystują do tego głównie żyletki, nóż lub szkło. Najczęściej okaleczają przedramię, ramię, rzadziej nogi.
Samookaleczenie może też przyjmować inne formy takie jak np.:

  • gryzienia się,
  • przypalania papierosem lub zapalniczką,
  • poparzenie wodą,
  • drapanie/dziurawienie skóry np. szpilką, cyrklem, agrafką,
  • połykanie ostrych przedmiotów,
  • wyrywanie sobie włosów albo rzęs,
  • uderzanie głową w ścianę,
  • zadawanie sobie samemu ciosów.

Dlaczego właśnie moje dziecko?

Przechodzenie z okresu dzieciństwa w dorosłe życie jest bardzo trudne dla młodego człowieka. Zmiany fizyczne, zmiany w psychice mają charakter przełomowy, a ich dynamika jest niezwykle intensywna. W poszukiwaniu własnej tożsamości nastolatek eksperymentuje sam ze sobą i swoim życiem. Przeżywa wiele konfliktów zewnętrznych i wewnętrznych napięć i nie zawsze jest w stanie sobie nimi poradzić. Wśród nich mogą być np. problemy w relacjach z rówieśnikami (brak akceptacji, odrzucenie itp.) czy rodzicami (przemoc psychiczna, fizyczna itd.), emocjonalne, zaburzenia psychiczne, niskie poczucie własnej wartości. Ukrywa to przed bliskimi, wychodząc z założenia, że np. nie zostanie zrozumiany przez dorosłych, a jego problemy zbagatelizowane. Może też odczuwać presję bycia samodzielnym czy perfekcyjnym. Te skrywane, tłumione emocje muszą w końcu znaleźć jakieś ujście. Agresywne zachowanie może być skierowane w stosunku do rodziców lub innych osób z otoczenia albo przerodzić się właśnie w samookaleczanie.

Z ciekawości, pod wpływem innych

Niejednokrotnie zdarza się, że nastolatek okalecza się także z chęci przekonania się jak to jest. Czasami robi to pod wpływem rówieśnika, który również się okaleczał. Problem ten jest bardzo powszechny – młodzi ludzie stykają się z nim w swojej grupie rówieśniczej czy w internecie, gdzie nawet takie zachowania są wręcz promowane jako skuteczny sposób radzenia sobie z problemami. Na młodzieżowych blogach, forach czy portalach społecznościowych autoagresja jest też traktowana jako rodzaj wyzwania. Mimo to najczęściej i tak przyczyną samookaleczenia się są problemy, z jakimi nie radzi sobie dziecko i chce na siebie zwrócić uwagę. A zadawanie bólu najczęściej tłumaczy sobie jako poczuciu ulgi i złagodzenia bólu psychicznego. Takich sygnałów nie można jednak ignorować. Trzeba dziecku okazać zainteresowanie, spędzać z nim więcej czasu, dowiedzieć się co u niego słychać. Nie oceniać za to, co robi, tylko wykazać zrozumienie dla przeżywanych przez nie uczuć i problemów. Jeśli interwencja rodzica nie przynosi skutku, zawsze można spróbować udać się do specjalisty.

Napisz do nas!